Bez względu na to czy jesteśmy zawodowcami czy amatorami, często zdarza się, że w trakcie wyścigu kolarskiego ogarnia nas uczucie presji, z którym nie zawsze jesteśmy w stanie samodzielnie wygrać. Pomimo świetnej formy oraz dobrego przygotowania, co widać na treningach, nie jesteśmy w stanie pokazać pełni swoich umiejętności podczas rywalizacji. Pokonując kolejne kilometry odczuwamy, że nasze ciało nie jest jakby naszym ciałem, że zawiedziemy kogoś bardzo dla nas ważnego lub samego siebie. Dojeżdżamy na metę, a po kilku minutach, gdy „wszystko już z nas zejdzie”, czujemy, że mogliśmy lepiej, szybciej, mocniej. Masz tak czasami?
Wyścig kolarski jest w pewnym sensie egzaminem, zdawanym po wielu tygodniach bądź miesiącach przygotowań. To stresujący moment, w którym natłok myśli może stać się naszym największym przeciwnikiem. Podobnie jest w życiu. W sytuacjach trudnych, niebezpiecznych lub kryzysowych ten, kto zachowa zimną krew i spokój ducha, wyjdzie z opresji obronną ręką. Jednak odpowiednia reakcja w takim czasie nie jest przypadkiem. To długofalowy proces, w którym kształtujemy najważniejsze cechy swojego charakteru. I nie chodzi tu jedynie o treningi sportowe czy zawody, ale mocno ugruntowana pewność we wszystkich dziedzinach życia.
Nawet małe decyzje, które podejmujemy każdego dnia, muszą być przemyślane. To wszystko składa się na nasz charakter i pewność siebie nawet w trudnych momentach wyścigu. Jak to zrobić w praktyce? Podejmuj małe, ale ważne kroki:
W wielu publikacjach powtarzane jest pojęcie wizualizacji. To niezastąpione narzędzie treningu mentalnego, dzięki któremu, po prostu, możemy więcej. Chodzi między innymi o wyobrażenia poprawnej techniki jazdy, ustalenie taktyki podczas wyścigu czy wirtualną wymianę ogumienia przy złapaniu kapcia. Możemy też wizualizować nasze odczucia. Podczas treningów „w fotelu”, jak powszechnie nazywa się wizualizowanie, wyobraźmy sobie sytuację, w której peleton jest dla nas zbyt szybki albo na podjeździe zetknęliśmy się „ze ścianą”. Postarajmy się znaleźć najlepsze wyjście w tym momencie. Wiemy, że wiele bliskich osób przyłożyło rękę do naszego startu, więc nie chcemy ich zawieźć. Z każdą minutą dobry wynik w zawodach staje się jedynie wyobrażeniem. Pojawia się stres i ogromna presja. Wyobraźmy więc sobie tylko pozytywne myśli. Jeśli nasz organizm nieco strajkuje, jedyne co możemy mu dać, to jak najwięcej tlenu oraz pozytywne myślenie. Zaprzątanie sobie głowy stwierdzeniami w stylu „nie mogę nikogo zawieźć” negatywnie programuje naszą podświadomość, a ta z kolei przekazuje te informacje do świadomości, która zwyczajnie wykonuje te niechciane zlecenie. Jak to zrobić w praktyce?
Być może hasło w tym punkcie brzmi banalnie, ale jest jak najbardziej prawdziwe i zawsze aktualne. Popatrzmy przez pryzmat naszego doświadczenia oraz obserwacji koleżanek i kolegów z drużyny. Czy zdarzyło się, że osoby, które zawsze były „w czubie” nagle zaczęły przegrywać? Co wtedy stało się z ich podejściem do rywalizacji? Niejednokrotnie tacy sportowcy kończyli swoją przygodę z kolarstwem lub mieli długą przerwę spowodowaną zmniejszeniem motywacji do treningów i występów. Powodem tego jest brak umiejętności przegrywania. Ugodzony honor takiego sportowca wydaje wewnętrzny rozkaz powrotu, aniżeli walki z przeciwnościami losu i gorszą formą.
Zawodnicy, którzy zaczynali od najniższych miejsc, najczęściej bardziej doceniają duże i małe sukcesy, a ich kondycja psychiczna po przegranej jest mocniejsza. Jak to zrobić w praktyce?
Ilu jest zawodników i trenerów, tyle charakterów oraz osobowości. Istnieje wiele schematów uczenia i prowadzenia kolarzy. Niektórzy trenerzy są bardzo wymagający i liczy się dla nich tylko podium. Inni zaś są zdania, że w wieku młodzieńczym ważniejsza jest systematyka i radość z jazdy. Jest jednak pewna dewiza, która powinna być wspólna dla każdego rodzaju szkolenia. Zawarte w niej stwierdzenie dotyczy tego, że bez względu na wynik i dyspozycję danego dnia, każdy sportowiec powinien mieć do siebie ogromny szacunek za trud, poświęcenie i ogrom czasu, który włożył do momentu zawodów oraz w ich trakcie. Bez względu na wynik należy walczyć do końca i cieszyć się z każdego przejechanego kilometra. Jeśli ważna nam w życiu osoba wypowie te słowa, przypomnijmy je sobie w momencie, kiedy zastanowimy się czy kogoś nie zawiedziemy. Jak to zrobić w praktyce?
W sytuacji kryzysowej, kiedy presja sięga zenitu, wykorzystaj całą swoją wiedzę oraz doświadczenie. Najważniejsze to nie spanikować. Bez względu na to jak jest źle, trzeba mieć głowę na karku. Jeśli czujemy, że nie jesteśmy w stanie dać z siebie więcej, musimy ten stan zaakceptować i pogodzić się z nim. Znając swoje ciało możemy podjąć decyzję odnośnie całego wyścigu. Albo idziemy „na maxa” i ryzykujemy nieukończenie wyścigu, albo jedziemy tak, jak noga podaje i próbujemy wyciągnąć z tych zawodów ile się da.
Istnieje również kolejna strona medalu tej drugiej decyzji. Otóż możemy zrobić wszystko, aby mimo presji, pomóc swojej drużynie. Nie zawsze sukces indywidualny jest najbardziej istotny. Często zdarza się, że sukces grupy jest ważniejszy. Jak to zrobić w praktyce?
Powyższe sposoby są znane. Jednak, z punktu widzenia doświadczenia i obserwacji, wynika, że te najprostsze sposoby i zachowania są najbardziej skuteczne. Należy jednak konsekwentnie je stosować i nie przejmować się zanadto przeciwnościami podczas treningów i zawodów. Poznaj swoją wartość jako sportowca i człowieka, a myślenie w trakcie wyścigu zacznie nabierać nowego wymiaru.
Autorzy: Michał Ostrowski, Arkadiusz Kogut